poniedziałek, 11 kwietnia 2022

Tatry i Podhale 02.04 - 09.04.2022 r.


Po dwu latach przerwy (światowa epidemia) znowu zimowo - wiosenny wyjazd do Zakopanego. Przenosimy się też z noclegami, po chyba 15 latach z ul Zwierzynieckiej na ul. Za Cieszynianką nowy dom, mieszkamy w drewnie u rodziny Stochów. Przez cały tydzień nie słyszałem by ktoś narzekał, a to ci dopiero !
2.04 sobota do popołudnie wszyscy docierają na miejsce bez większych przeszkód, dwie osoby były nawet już w piątek wieczorem, w sumie 17 osób.

3.04 niedziela jak zwykle zaczynamy od wyjazdu do Zazadniej. I tu góralska ciekawostka, wieczorem zamawiam dwa busy po 8 osób, ustalamy cenę, a rano cena rośnie o 50 zł, wykolegowali nas pierwszy i ostatni raz. Pogoda zimowa, jest sporo śniegu i słonecznie. Po mszy na Wiktorówkach, przez Rusinową pierwsze podejście na Gęsię Szyję, tam wręczenie małej odznaki klubowej kol. Wiesławie, zmęczona i zasapana, ale chyba zadowolona. Dalsza droga po postoju na Równi jak kto chciał, przez Cyrlę, doliną Olczyską albo przez Nosal, aby do domu.


























4.04 poniedziałek, po wczorajszej szkole dziś idziemy na przystanek i jedziemy busem kursowym do wylotu doliny Lejowej, pogoda wydaje się dobra jak na zamówienie. Od początku trochę świeżego śniegu pod nogami, już na początku doliny zaskoczenie, z zachodniego zbocza doliny spotykamy schodzące ślady dorosłego niedźwiedzia, prowadzą nas co najmniej kilometr naszym szlakiem. Podejście na przełęcz pod Kominiarskim Wierchem jest bardzo malownicza, co raz otwierają się widoki na małe zaśnieżone polany, ale tym razem zero błota. Po zejściu w Chochołowską dochodzi do buntu i kilka osób dezerteruje do dołu. Pozostali zgodnie z planem przez Przeł. Iwaniacką przechodzi do schroniska na Hali Ornak i Dolinie Kościeliską do Kir. Ja się urywam i przez szlak nad reglami wracam na nogach, szkoda pogody i dnia, licznik wybija okrągłe 30 km






































5.04 wtorek, dziś podobnie jak wczoraj marsz na busa do Białego Dunajca, za marne parę złotych jesteśmy na miejscu, z przejazdem przez całą wieś. Oglądamy ponad stuletni murowany kościół, typowy dla Podhala. Przechodzimy przez Zakopiankę na zachodnią stronę i od razu zaczyna się strome asfaltowe podejście na przedpola pasma Gubałowskiego, po lewej majaczą we mgle Tatry, jest pochmurno a wraz z nabieraną wysokością rośnie siła Orawiaka, wieje w oczy. Na grzbiet wchodzimy przez długą wieś Leszczyny i skręcamy na południe w kolejną miejscowość Bustryk, obie z dość chaotyczną zabudową, mało góralską. Do Zębu cały czas w marszu przeszkadza wiatr, na krótki odpoczynek zasiadamy w karczmie. Z głównego grzbietu Gubałówki schodzimy do centrum Zakopanego niebieskim szlakiem, po drodze z trawy wykluwają się pierwsze krokusy. Wieczorem mamy okazję zjeść gorący żurek sarzyński, naszej gospodyni która pochodzi z doliny Sanu z Sarzyny, a góralką została z wyboru.














6.04 środa, dziś od rana na własnych nogach, pogoda słoneczna i już rano cieplej jak w ostatnie dni. Szlakiem przez dolinę Białego przedostajemy się do Kalatówek, pod ścianą Giewontu kilka małych, uległych lawinek. Na Hali Kondratowej w schronisku zbiórka, każdy przychodzi swoim tempem. Do góry decydują się ruszyć Bożen, Heńka, Jacek i ja, ale na przełęcz pod Giewontem wchodzimy tylko Jacek i ja. Śnieg jest mokry zapadający, a słońce robi swoje. Jacek wybiera wejście na słoneczny Giewont ja idę na Kopę Kondracką. Nad Czerwonymi Wierchami stoją chmury. Wejście na Kopę jest proste i bez trudności, ale nie dziś. Z każdym krokiem do góry widoczność mniejsza, brak śladów a wiatr chce mnie znieść w dolinę, Na Kopie trudno ustać na nogach, zejście pierwsze 200-300 metrów to pływanie w mleku, żadnej orientacji, a niżej inny świat, nagle cisza, słońce i ciepło. Przy schronisku można się odgrzać i do Kużnic.







7.04 czwartek, pogoda zastanawia się jaka ma być na czwartek, a my wybieramy się w Gąsienicową. W Kużnicach wybieramy trasy, przez Jaworzynkę czy przez Upłaz? Tak czy inaczej spotykamy się w Murowańcu i wybieramy dalszą drogę. Kilka osób wraca ze schroniska, kilka wchodzi na Kasprowy, ja z Jackiem idziemy na Świnicką Przełęcz i przez Turnie i Beskidek do Kasprowego, tam spotkamy
już naszych przy stolikach. Większość do Kużnic idzie zielonym szlakiem, zmęczeni zjazd kolejką.












8.04 piątek, rezygnujemy z planów na Morskie Oko, 9,5km asfaltu jakoś zniechęca. Robi się luźny dzień, wszyscy wybierają się w dolinki reglowe po sąsiedzku.




9.04 sobota, od rana czas odjazdów, na końcu wyprowadza się grupka autobusowa.

Za Cieszynianką spotykamy się już w jesieni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz