poniedziałek, 10 października 2022

XXXVII WYJAZD W TATRY 01.10 - 08.10.2022 r.

Po wiosennej próbie, wracamy na jesienny wyjazd do domu Stochów. W sobotę po południu, kto miał być melduje się w „Paulince”. Jest nas 19 osób, w tym ¾ to babiniec, co to się robi? Wieczorem ustalenia na pierwszy dzień.

W niedzielę jak zwykle trasa rozruchowo - zwiadowcza, zaczynamy z Wierchu Poroniec do Wiktorówek, tam Msza Św. Tablica Grześka nabiera patyny, chyba czas pomyśleć o lekkim oczyszczeniu i zabezpieczeniu mosiądzu, Większość kończy trasę w Kużnicach, a kilka osób skraca do Brzezin i Jaszczurówki.











Poniedziałek okazał się przedwczesnym dniem wypoczynkowym, padało cały dzień, w górach dosypało nowego śniegu.

Wtorek, ruszamy w Gąsienicową, większość planuje dojść do schroniska i najbliższej okolicy, część wraca przez Kasprowy. Ja Anka i Agnieszka podchodzimy najpierw na prz. Karb, szlak na Kościelec pod śniegiem a górna część oblodzona, rezygnujemy. Agnieszka idzie na Kasprowy, a ja z Anką przez Zielony Staw podchodzimy na Świnicką przełęcz, górny odcinek nie chodzony. Pakujemy się w strome żlebiki i kominki Pośredniej Turni, śnieg ledwie wisi. W ¼ grzbietu Pośredniej łapiemy szlak i biegiem do Kasprowego a potem w tróję do Kużnic.





















Środa, pogoda z rana prawie zachęcająca, idziemy Drogą Pod Reglami do Dol. Malej Łąki. Pogoda się psuje, zimno a góry nie ma. Po przejściu łąki wspinamy się do Prz. Kondrackiej pod Giewontem. Od 1600 m śniegu pod nogami przybywa, a mgła zasłania widoki na urwiska Czerwonych Wierchów. Na przełęczy zimno i wieje, a tu Marian ma odebrać Dużą odznakę klubu Koliba. Na szczęście z dołu od schroniska dochodzi kilkoro Słowaków i mają to co trzeba w takich warunkach, a jest to słynna modra flasza spod Zvolenia. Na przełęczy to był dopiero początek zamieszania z odznaką i flaszą, reszta przy schronisku.





















Czwartek, od rana poprawa pogody, jedziemy do Chochołowa na czerwony szlak. Trzeci raz zaliczamy tę trasę w ostatnich latach, ale to zawsze warto przejść i mieć po drodze te rozległe widoki. Robimy drobne zmiany naszej drogi, ale prawdziwą atrakcją było grzybobranie, jesienne borowiki w wersji rodzinnej.























Piątek, chłodno, ale słonecznie, jedziemy na słowacką stronę w Doliny Białej Wody. Część grupy wybrała się w Dolinę Pięciu Stawów. Po kilku dniach wszystkim chodzi się bardzo dobrze, szybko docieramy pod Młynarza na miejsce śniadaniowe z widokiem na zawieszoną Dolinę Ciężką, Przez Polanę Pod Wysoka podchodzimy na próg Doliny Kaczej. Po drodze słyszymy helikopter, gdzieś pod Polskim Grzebieniem, potem okazuje się że doszło do wypadku śmiertelnego słowackiego turysty pod Rohatką. Dochodzimy ponad Litworowe Pleso i po trzecim śniadaniu czas na drogę powrotną do Łysej Polany. W pięć dni, jakie mieliśmy w górach można było przejść min 85 km, a max 134 km.






























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz