Wyjazd
dwa razy w roku w Tatry tj. w okresie zimowo/wiosennym oraz jesiennym wpisał
się już na stałe w kalendarz wyjazdów Klubu Górskiego Koliba. W tym roku sezon
tatrzański rozpoczęliśmy 21 marca na Dworcu Głównym PKS w Lublinie skąd busem
pojechaliśmy prosto do Zakopanego. Ulokowaliśmy się tradycyjne w Pensjonacie
„Biały Ślad”. W dniu przyjazdu udaliśmy się na
wycieczkę na Gubałówkę. Pogoda była bardzo piękna, słońce i błękitne niebo,
jedyny mankament to fakt, że śniegu niewiele, w wielu miejscach na stokach
Gubałówki nie ma go w ogóle. Za to kiedy spojrzy się w kierunku południowym
można ucieszyć oczy widokiem ośnieżonych szczytów, skrzących się w słońcu.
22
marca 2015 r. (niedziela)
Rano
podjechaliśmy busem do wylotu Doliny Filipka i stamtąd udaliśmy się w kierunku
Kaplicy Matki Bożej Jaworzyńskiej. Po krótkim pobycie w Kaplicy połączonym z
wizytą w kuchni przylegającej do kaplicy u gościnnych dominikanów na
zwyczajowej herbatce i dokarmianiu kota kiełbasą Prezesa udaliśmy się na
Rusinową Polanę a stamtąd na Gęsią Szyję. Widoków żadnych nie mieliśmy,
ponieważ zalegała bardzo gęsta mgła. Na szczycie Gęsiej Szyi (1490 m n.p.m.) mieliśmy
uroczystość klubową: kol. Józef Górniak dostał z rąk kol. Prezesa Stanisława
Czarnopysia dużą odznakę klubową. Następnie zeszliśmy do Waksmundzkiej Polany i
stamtąd przez Psią Trawkę i Murowaniec dotarliśmy do naszego pensjonatu.
23
marca 2015 r. (poniedziałek)
Dzień
przywitał nas słońcem i błękitem nieba, przeciwieństwo niedzieli. Przez Dolinę
Białego, Ścieżkę nad Reglami, Kalatówki udaliśmy się do Kondratowej Doliny i do
schroniska, gdzie była ogłoszona zbiórka . Niektórzy wybrali łatwiejszy wariant
trasy tj. prosto z pensjonatu pojechali do Kuźnic i udali się do Kondratowej
Doliny. Większość grupy poszła jednak zgodnie z planem. Na miejscu zbiórki po
krótkim odpoczynku rozdzieliliśmy się: 6 osób miało pójść na Przełęcz pod Kopą
Kondracką i dalej przez Goryczkowe Czuby do Kasprowego Wierchu, a pozostali mieli
wrócić do Zakopanego. Na Przełęczy pod Kopą Kondracką kol. Adam Ś. musiał
niestety opuścić nasze towarzystwo i wrócić do schroniska, ponieważ nie miał
raków, a my poszliśmy dalej. Nie udało nam się dojść niestety do Kasprowego
Wierchu, ponieważ zabrakło czasu, (nasz błąd, bo za długo wygrzewaliśmy się na
słoneczku przed schroniskiem na Kondratowej Polanie) i musieliśmy Goryczkową Doliną zejść do szlaku biegnącego
wzdłuż trasy narciarskiej, a stamtąd przez Kuźnice do domu. Kol. Stanisław Cz.
zjechał oczywiście na nartach, które przez ten cały czas dzielnie dźwigał
przytroczone do plecaka i wreszcie mu się przydały.
24
marca 2015 r. (wtorek)
W tym dniu mamy odwiedziny Krakowiaków tj.
Stanisława i jego żony Pani Irenki, którzy są zaprzyjaźnieni z naszym klubem od
wielu lat i na wszystkich tzw. wielkich wyjazdach górskich jeździli z nami, a
gdy jesteśmy w Tatrach jest okazja do spotkania.
Dzień należał do lekkich, łatwych i przyjemnych. Drogą pod Reglami przeszliśmy do Strążyskiej Doliny, stamtąd Ścieżką nad Reglami przez Miętusi Przysłup do Kościeliskiej Doliny i do Schroniska na Hali Ornak. Po drodze zobaczyliśmy pierwsze w tym roku krokusy, zwyczajowo parę osób padło przed nim na kolana, żeby uwiecznić je na kliszy. W drodze powrotnej do Kir część osób zboczyła na chwilę, żeby zobaczyć Smreczyński Staw w zimowej szacie. Na parkingu w Kirach zbiórka i odjazd do Zakopanego.
Dzień należał do lekkich, łatwych i przyjemnych. Drogą pod Reglami przeszliśmy do Strążyskiej Doliny, stamtąd Ścieżką nad Reglami przez Miętusi Przysłup do Kościeliskiej Doliny i do Schroniska na Hali Ornak. Po drodze zobaczyliśmy pierwsze w tym roku krokusy, zwyczajowo parę osób padło przed nim na kolana, żeby uwiecznić je na kliszy. W drodze powrotnej do Kir część osób zboczyła na chwilę, żeby zobaczyć Smreczyński Staw w zimowej szacie. Na parkingu w Kirach zbiórka i odjazd do Zakopanego.
25
marca 2015 r. (środa)
Dzień
przywitał nas chmurami z przebłyskującym słońcem. Udaliśmy się do Murowańca,
gdzie rozdzieliliśmy się, część osób została przy schronisku i miała a stamtąd
przez Gąsienicową Halę na Kasprowy Wierch. Narciarzy było bardzo dużo, Kasprowy
Wierch został całkowicie przez nich zdominowany. Nasza piątka gramoląca się na
piechotę do góry wzbudzała spore sensacje, niektórzy narciarze aż zatrzymywali
się, żeby popatrzeć, komu chce się iść do góry skoro można wjechać. Z
Kasprowego Wierchu po krótkim odpoczynku i posileniu się szybko uciekliśmy.
Stanisław tradycyjnie już opuścił naszą piątkę i zjechał na nartach a my
zielonym szlakiem zeszliśmy do Kuźnic.
26
marca 2015 r. (czwartek)
Ten
dzień przeznaczyliśmy na wizytę w Chochołowskiej Dolinie. Pogoda nie była
dobra, padało trochę, ale największy deszcz przeczekaliśmy na szczęście w
schronisku. Kiedy deszcz zaczął ustawać część osób poszła na Grzesia (1653 m
n.p.m.), dalej nie dało się niestety iść, ponieważ wiał bardzo silny wiatr,
który utrudniał wędrówkę. W nagrodę za wejście przy przeszywającym wietrze, w pewnym
momencie przy schodzeniu w dół pojawiło się słońce a wraz z nim tęcza. Po
zejściu do schroniska i krótkim odpoczynku ruszyliśmy wszyscy do wylotu doliny
po drodze zahaczając o Kaplicę Św. Jana Chrzciciela i kępy krokusów, które już
zaczęły się pojawiać.
27
marca 2015 r. (piątek)
Kolejny
dzień gdzie pogoda nas nie rozpieszczała. Było bardzo pochmurnie, z nieba lał
się deszcz. Grupa dostała wolne od kierownika wyprawy i każdy miał spędzić czas
tak jak mu się chciało. Ja, Ania S., Małgosia W. i Józef G. udaliśmy się do
Drogą pod Reglami do Strążyskiej Doliny. Po drodze minęliśmy sympatycznego
bałwana, którego uwieczniliśmy na zdjęciach.
Niestety rozpadało się na dobre i do Polany Strążyskiej dotarliśmy przemarznięci i mokrzy mimo kurtek przeciwdeszczowych. Podsuszyliśmy się trochę w chatce, zjedliśmy ciasto oferowane przez tamtejszą kuchnię tj. szarlotkę i piernik i ruszyliśmy dalej na Czerwoną Przełęcz. Na szczęście przestało padać, więc mogliśmy wejść na Sarnie Skały. Widoczność była bardzo kiepska, o żadnym widoku nie można było nawet marzyć. Następnie przeszliśmy do Doliny Białego i w dół do Zakopanego. To był nasz ostatni dzień w Tatrach na tym wyjeździe, sobotę przeznaczyliśmy na krótkie spacery na targ po oscypki i inne pamiątki dla rodziny i odjazd do Lublina.
Niestety rozpadało się na dobre i do Polany Strążyskiej dotarliśmy przemarznięci i mokrzy mimo kurtek przeciwdeszczowych. Podsuszyliśmy się trochę w chatce, zjedliśmy ciasto oferowane przez tamtejszą kuchnię tj. szarlotkę i piernik i ruszyliśmy dalej na Czerwoną Przełęcz. Na szczęście przestało padać, więc mogliśmy wejść na Sarnie Skały. Widoczność była bardzo kiepska, o żadnym widoku nie można było nawet marzyć. Następnie przeszliśmy do Doliny Białego i w dół do Zakopanego. To był nasz ostatni dzień w Tatrach na tym wyjeździe, sobotę przeznaczyliśmy na krótkie spacery na targ po oscypki i inne pamiątki dla rodziny i odjazd do Lublina.
W
wyjeździe wzięło udział 18 osób, członków i sympatyków Klubu Górskiego Koliba,
w tym 3 osoby z Wieliczki zaprzyjaźnione z Klubem i już od paru lat biorące
udział w wyjazdach tatrzańskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz