wtorek, 12 września 2017

Twoje serce przypomina – piechotą zdrowiej!


Luksus. Synonim luksusu. Myślę o nim. Już niedługo będzie moim udziałem. Przekonam się na własnej skórze, czy marzenie milionów nie jest czerstwe po latach i nadal może wzbudzać zachwyt. Tylko odstać swoje w kolejce… no ale przede mną robiły to całe rzesze. Mam to we krwi, muszę być tylko cierpliwy i pilnować swojego miejsca w komitecie kolejkowym. W końcu kolej na mnie, wchodzę i wychodzę. Paszport – mam go! Przymykam oczy, wyobraźnia działa, już tam siebie widzę!
Pomysł na wyjazd do Bułgarii urodził się w zeszłym roku w październiku lub listopadzie. Pomysłodawca wyjazdu był Darek i była to wspaniała rada! Pycha! Świetna rada Wujku. Bardzo dobra rada! Wielu kręciło na to nosem, argumentując: nic tam ciekawego nie ma, brudno, złodziei kupa, kosówka jak dżungla, góra takie jak Tatry… więc po co tam jechać? A i że gorąco miało być jak nie wiadomo gdzie… Na szczęście nic z tych rzeczy się nie sprawdziło, no może oprócz kosówki w niektórych miejscach. Ale po kolei.

„Uwaga! Uwaga! Zawiadamia się, że ze względu na wystawę plakatu kolejowego ‚Podróż koleją skraca czas’ dworzec będzie nieczynny do odwołania. Wszystkim podróżnym życzymy przyjemnej podróży.”

Siedzimy w samolocie. Start. 30-40 lat temu na tej linii lataliby sami prominenci, działacze partyjni i inni zasłużeni Towarzysze. Dziś takie szczęście może być udziałem prawie każdego. Lądujemy. Bardzo ładnie położona Sofia wita nas słońcem i górami dookoła. Wyobraźcie sobie, że z naszego deptaka na Krakowskim Przedmieściu widać byłoby góry takie jak Tatry? Nieźle, co? Kwaterujemy i idziemy zwiedzać Stolicę. Podróż w czasie gwarantowana, tak 15 – 20 lat wstecz względem Warszawy. Ale sympatycznie. Wracamy do Hostelu, od jutra atakujemy góry. Zanim zaczęliśmy atakować góry, zaatakowaliśmy wino, rakiłkę i inne wesołe napoje. Z porannych relacji wynika, że część grupy wyczuwając maliznę udała się do pobliskiego sklepu. Po uzupełnieniu zapasów spacyfikowali Murzyna by się z nimi napił…

…A ja, jeżely pan pozwoly… z przyjemnościom - odrzekł Ciemniejszy z braci

Nie skończyło się to dla niego zbyt dobrze… Rano jakby nas unikał, miał mętny wzrok i rzucał jakieś zaklęcia voodoo pod nosem. Siadł przed komputerem, ale nadał łypał złowrogo na nas…

Widzisz, komputer? Angielska wóda…

Dzień 1 – Riła

Po śniadaniu… 

– Przepraszam pana! Za czym ta kolejka? – Do „Ostatniej paróweczki”, proszę panią. – Eee… To już dla mnie nie starczy 
 
…które starczyło dla wszystkich pakujemy graty i jedziemy na dworzec.
  
Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę.
 
Myśmy mieli prościej. Dwie szybkie przesiadki: Sofia – Samokow, Samokow – Borowec i góry Riła przed nami. Gdzieś tam najwyższy szczyt Bałkanów – Musala 2925 m n.p.m.

Borowec to plac budowy u podnóża gór, jest jeszcze dużo do zrobienia, ale znajdziemy tu kwatery jak i knajpy. Można też skorzystać z kolejki, która wjeżdża na wysokość 2369 m n.p.m. stamtąd niecała godzina po płaskim i jesteśmy w schronisku pod Musałą. My zapychamy pod górę na piechotę, jak to na urlopie, oswajamy się z worami i rilskimi wzniesieniami. Na dojściu do schroniska spotkaliśmy raptem 3 osoby, ale za to przy schronie, ludzi dużo. Na szczęście 100 % z nich schodzi do Borowca. Po krótkim odpoczynku, przechodzimy ostatni tego dnia prób skalny i w dogodnym miejscu, blisko wody rozkładamy namioty.






Dzisiejsza trasa: Borovec – Schronisko Musala 2389 m n.p.m. – Musalenski Ezera

Tego dnia przeszliśmy: 11,2 km, do góry: 1202 m, w dół: 15 m

Dzień 2 – Riła

Spało się niezbyt wygodnie. Zanim się zebraliśmy, poskładaliśmy namioty etc., to wyprzedziła nas wspomniana wcześniej trójka, która spała w schronisku.



Po głazowisku dochodzimy najpierw do schronu pod Musałą ( bardzo fajne i czyste miejsce – Ladeno Ezero ), a następnie na sam wierch.


Widoki z góry jak to z najwyższego szczytu, rozległe, ale za to małe efektowne.




I tu pierwszy raz została zmącona nasza pewność siebie. Pewien Bułgar, z twarzy podobny zupełnie do nikogo, spotkany na szczycie, usłyszawszy nasze plany i zobaczywszy nasze wory, pokręcił głową z uznaniem i powiedział, że daleka droga przed nami. Co on tam wie?… a jednak coś tam wiedział… Tutejszy czy co? Przed wyjazdem założyliśmy trasę, codzienne noclegi. Na mapie nie wyglądało to źle, góry „tylko” 200 - 300 m wyższe niż Tatry, więc powinno się udać. Wysokość, wysokością, ale rozległość gór i głębokość dolin przypomina te z Kaukazu… więc się nie udawało.


Dodatkowo, tego dnia w sukurs przyszły nam odgłosy burzy, które dochodziły z kierunku zaplanowanego, dalszego marszu. Decyzja jednogłośna, idziemy w kierunku schroniska Granchar Część osób zostaje pod dachem, część idzie rozkładać namiot.



Jeżeli ktoś z Was czyta rankingi schronisk polskich i wybiera te tylko z pierwszej, drugiej, lub szóstej dziesiątki, to spanie w bułgarskich schroniskach z pewnością nie będzie dla niego. Woda „pod prysznicami” raczej zimna lub jezioro do wyboru, łóżka mocno wysłużone i w swojej konsystencji bardziej przypominające hamak. A co z toaletami? Są, na zewnątrz, tak samo jak łazienki. Opis toalet pominę, jak pojedziecie to sami doświadczycie.

Dzisiejsza trasa: Musalenski Ezera – Ladeno Ezero – Musala 2925 m n.p.m. – Malyak Bliznak 2777 m n.p.m. – Golyam Bliznak 2779 m n.p.m. – Schronisko Granchar 2200 m n.p.m.

Tego dnia przeszliśmy: 10,3 km, do góry: 490 m, w dół: 1040 m


Dzień 3 – Riła

Dziś znowu trasa nas trochę przerosła i spaliśmy w innym miejscu niż było to planowane. To był jedyny dzień, podczas którego złapał nas deszcz na trasie. Zaczęło padać przed samym schroniskiem Ribni Ezera. Jak już dotarliśmy się pod dach, by przeczekać, to jakoś nie chciało nam się ruszać i zostaliśmy na noc. Choć nie wszyscy, Marysia i Ania stwierdziły, że poszukają miejsca pod namiot. Zarówno schronisko jak i miejscówka namiotowa były w pięknych okolicznościach przyrody. Jezioro, góry, pasące się konie – sielanka, prysznice za to przypominały najgłębsze kazamaty katowni UB…brrr





Dzisiejsza trasa: Granchar 2200 m n.p.m. – Kovach 2634 m n.p.m. – Vapa 2528 m n.p.m. – Ribni Ezera 2230 m n.p.m.

Tego dnia przeszliśmy: 15,84 km, do góry: 755 m, na dół: 698 m


Dzień 4 – Riła






Dwa długie i strome podejścia + dwa ostre zejście = przepiękny nocleg. Tak, w skrócie można opisać dzisiejszy trekking. W pierwszym momencie, bo dzień jeszcze młody – mieliśmy iść dalej do schroniska Malovitsa, ale zaczęło się rozpogadzać. A widoki były tam bardziej niż zacne… no i darmowy schron do dyspozycji. Więc zostaliśmy. Czekając na zachód, niektórzy się kąpali w jeziorze, inni gotowali, ot biwakowy standard. No i się zaczęło, było pięknie. Tak pięknie, że śmiało mogę powiedzieć, że to było jedno z piękniejszych miejsc, w których spałem w górach.







Dzisiejsza trasa: Ribni Ezera 2230 m n.p.m. – Vodniya Chal 2683 m n.p.m. – Kobilno Branischte 2145 m n.p.m. – Strasznoto Ezero

Tego dnia przeszliśmy: 15.92 km, do góry: 1026 m, na dół: 798 m


Dzień 5 – Riła





Wschód był piękny, choć nie tak spektakularny jak zachód, ale za to ten dzień był chyba najpiękniejszy w masywie Riły. Na początek, sakramencko strome i długie zejście do schroniska Malovitsa ( wydaje się być ono najlepsze w całej Rile, środek wyremontowany, toalety i łazienki w schronisku czyste ).



Jak było mega zejście to i musi być podejście. 600 m w pionie na Malovitse, która od strony schroniska wygląda na mało dostępną, ale już z drugiej strony, na wysokości ok. 2700 m n.p.m. pasą się konie… Konie łby pospuszczać. Czy konie mnie słyszą?!


Na szczycie ( 2729 m n.p.m. ) doszło do zabawnej sytuacji, grupka turystów z Francji, chodzących na lekko, jak zobaczyła nasze wory i otrząsnęła się z szoku, założyła nasze plecaki, pozując do zdjęć. Niestety oddali co nasze, myśmy to wzięli na bary i poszli dalej. Bardzo rozległe przestrzenie dookoła.






Dziś nocleg miał wypaść w 7 jeziorach ( Sedemte Ezera ). Gdy tam dotarliśmy, okazało się, że są zakazy biwakowania przy stawach, a pod schroniskiem, stoi już chyba z milion namiotów. Więc ruszyliśmy dalej i zrobiliśmy kawałek jutrzejszego dnia. Po zejściu z przełęczy Razdela okazała nam się Dolina, była tak rozległa, że jakbym nie wiedział gdzie jestem, obstawiłbym Mongolię lub Kirgizję. Było przepięknie, uroku dodawała wędrówka pod słońce i wypasające się konie i owce. Jednym słowem szczęka opadła nam mocno.



Tutaj stoi schronisko Ivan Vazov. Sporo ludzi, miła atmosfera. Zostaliśmy na noc, a skład Marysia – Ania poszukał sobie ustronnego miejsca na namiot.

Dzisiejsza trasa: Strasznoto Ezero – Schronisko Malovitsa – Malovitsa 2729 m n.p.m. – Malak Mermer 2562 m n.p.m. – Dodov Vrah 2661 m n.p.m. – Damga 2669 m n.p.m. – Razdela – Sedemte Ezera – Razdela – Schronisko Ivan Vazov 2300 m n.p.m.

Tego dnia przeszliśmy: 19,18 km, do góry: 1298 m, na dół: 1459 m


Dzień 6 – Riła

Podobno, taka jest legenda, jeśli miałbyś zobaczyć tylko jedną rzecz w Bułgarii to musi to być Monastyr Rilski. Dziś nasza kolej na podziwianie tego zabytku. Ze schroniska piękną Doliną najpierw trochę do góry, ale ogólnie bardzo dużo w dół.




Ponad 1200 m w pionie, a im niżej tym cieplej. Do tego trzeba przekraczać liczne wiatrołomy… to nigdy z dużymi plecakami nie jest łatwe… W końcu doszliśmy do jakże dawno nie widzianego asfaltu przy Monastyrze. Rzucamy plecaki, idziemy załatwiać noclegi. W Monastyrze można się przespać, do wybory są dwa rodzaje cel. Ta z łazienką kosztuje 30 lewa, ta bez 20 lewa. Myśmy wzięli bez łazienki, a tu niespodzianka… Musieliśmy strasznie marnie wyglądać, bo płacąc po 20 lewa za osobę dostaliśmy droższe cele.







Kąpiele, pranie, restauracja, tak to można po górach chodzić! Tym samym zakończyliśmy trekking w masywie Riły. Były to nadzwyczaj piękne i bardzo urozmaicone 6 dni.

Dzisiejsza trasa: Schronisko Ivan Vazov 2300 m n.p.m. – Monastyr Rilski

Tego dnia przeszliśmy: 14 km, do góry: 171 m, na dół: 1292 m


Kolejnego, trzema autobusami ( Monastyr Rilski – Riła; Riła – Blagoevgrad – Blagoevgrad – Bansko ), ale nadzwyczaj sprawnie, przemieściliśmy się do Banska – zimowej stolicy Bułgarii. Miasto położone jest u wrót Pirynu, gór wpisanych na listę UNESCO – na szczęście gór nie da się wyciąć tak jak naszej Puszczy, więc jest szansa, że Piryn na tej liście pobędzie czas jakiś ). Znaleźliśmy tanią i bardzo wygodną kwaterę i poszliśmy w miasto. Był festiwal jazzowy, był mega szaszłyk i dużo odpoczynku. Nazajutrz busem bezpośrednio z Banska podjeżdżamy pod schronisko Vihren ( 1945 m n.p.m. ) w Pirynie.

Dzień 1 – Piryn

To był luźny dzień. Po zakwaterowaniu – pokoje naprawdę super, wygodne i czyste, w zasadzie każdy idzie tam gdzie ma ochotę i tak daleko jak chce. Pogoda taka sobie, trochę kropi, ale niewiele.


Dzisiejsza trasa: Schronisko Vihren – Muratovo Ezero – Schronisko Vihren

Tego dnia przeszliśmy: ok. 4 km, do góry: 300 m, na dół: 300 m


Dzień 2 – Piryn

Dzień wstaje piękny. Marmury Pirynu w blasku słońca świecą na biało.


Dziś naszym celem jest najwyższy szczyt pasma, czyli Vihren 2914 m n.p.m. jak i grań Konczeto. Toboły zostały w schronisku, więc na lekko to prawdziwa przyjemność. W niespełna 90 minut od wyjścia stajemy na najwyższym marmurze w okolicy.





Trochę wieje. O ile wejście było bez problemowe, to na zejściu gimnastyka była. Cali i zdrowi debatujemy co dalej.



Kiłka mogiłka...
...Hekjum, kejkum, Olo ratuj...





Większa część grupy idzie na grań Konczeto, zaś trzy osoby schodzą w stronę schroniska, robiąc przy tym piękne kółko. Drudzy też robią kółko, z tymże jeszcze piękniejsze.


Dzisiejsza trasa: Schronisko Vihren 1945 m n.p.m. – Vihren 2914 m n.p.m. - Schronisko Vihren/ Vihren –Konczeto - Schronisko Vihren

Tego dnia przeszliśmy: 8,6 km, do góry: 1039 m, na dół: 1039 m/ 12,6 km, do góry: 1300 m, na dół 1300 m


Dzień 3 – Piryn

Pogoda w dalszym ciągu piękna. Z mapy wynika, że dzień będzie krótki i dość łatwy… mapa swoje, a teren swoje. Jeżeli myślicie, że w Tatrach jest dużo gołoborza to się grubo mylicie. 80 % dzisiejszej trasy składało się ze skakania po mniejszych lub większych kamolach. Po około godzinie marszu ze schroniska, szlak wznosi się ostro na grań – dobre 600 m w pionie po głazowisku.


Tam wspaniałe widoki – marmurowe szczyty znakomicie widoczne, pogoda piękna, a i dalsza droga wydaję się być w miarę łatwa.






Kolejny raz góry Bułgarii zagrały nam na nosie. Na grzbiecie co rusz wyrastają mniejsze lub większe turniczki, które trzeba obejść, przeskoczyć lub przewspinać, z wielkim plecakiem to jest mordęga. Pomiędzy turniczkami, wielkie głazowiska i tak w kółko. 


Gdy już wydaje się, że schronisko tuż, tuż, zza zakrętu wyłania się przełęcz – Mozgovishka Porta 2530 m n.p.m., za którą jest schron – Tevno Ezero 2503 m n.p.m. Uff nareszcie koniec. Schron okazał się być schroniskiem i to całkiem popularnym, bo nabitym pod sam dach.


Dostaliśmy miejsce do spania – jak w starym schronisku w Morskim Oko – jeden obok drugiego. Było bardzo ciasno, po 12 osób z jednej strony i 12 z drugiej plus plecaki i zrobiło się tyle miejsca ile w puszce sardynek. Zostawiamy graty idziemy na powietrze, a góry i widoki kapitalne.


Wieczorem, w jadalni Bułgarka pięknie śpiewa, a na dworze Droga Mleczna na wyciągnięcie ręki. Pomimo ścisku to był piękny nocleg.



Dzisiejsza trasa: Schronikso Vihren 1945 m n.p.m. – Golyam Tipits 2645 m n.p.m. – Prevalski Chukar 2605 m n.p.m. – Mozgovishka Porta 2530 m n.p.m. – Schronisko Tevno Ezero 2503 m n.p.m.

Tego dnia przeszliśmy: 11,6 km, do góry: 988 m, na dół: 447 m


Dzień 4 – Piryn

To był nasz ostatni dzień w górach w Pirynie. Bardzo długa trasa, w większości to zejście. Przy schronisku jest na tyle chłodno, że niektórzy zakładają puchówki i czapki, ale im niżej schodzimy tym robi się cieplej. Po niecałych trzech godzinach osiągamy schronisko Piryn – raczej nie polecamy. Do schroniska jest poprowadzona droga i w swojej naiwności myśleliśmy, że uda się czymś podjechać na dół. Nic z tego. Wchodzimy na szlak zielony i nim przez bardzo długie godziny schodzimy, schodzimy i schodzimy. Droga wydaje się nie mieć końca, w końcu asfalt, a nim do miejscowości Rozhen. Rzucamy plecaki i idziemy poszukać noclegów. Bardzo tanio, bo po 10 lewa znajdujemy prywatną kwaterę. I tym samym nasza górska przygoda dobiega prawie do końca.






Dzisiejsza trasa: Schronisko Tevno Ezero 2503 m n.p.m. - Rozhen

Tego dnia przeszliśmy: 26,75 km, do góry: 332 m, na dół: 2225 m


Dzień 5 – Piryn

Z miejscowości Rozhen przez Monastyr Rozhenski do Melnika – najmniejszego miasta Bułgarii. Bardzo krótka trasa, ale wyjątkowo piękna. Zaczęliśmy od zwiedzania Monastyru, zaś okolice Melnika ozdabiają skały - Piramidy Melnickie. Procesy erozyjne nadały im wyjątkowe kształty – taka mała Kapadocja. Po znalezieniu kwatery i nadrobieniu wagi w restauracji, bo przecież każdy kilogram obywatela z wyższym wykształceniem szczególnym dobrem narodu, każdy rozchodzi się do własnych zajęć, a wieczorem spotykamy się w parku na degustacjach miejscowych wyrobów winnych.









Tego dnia przeszliśmy: ok. 6 km, do góry: 200 m , na dół: 250 m

Dziś chyba piątek, z ciekawszych rzeczy, odwiedzamy winiarnię wykutą w skale.




Degustujemy, kupujemy do domu i o godzinie 13:00 opuszczamy Melnik. Poprzez Sandanski dojeżdżamy do Sofii. Lokujemy się w znanym nam Hostelu, a tam Murzyn jak z kuriera wycięty – udaje że nas nie zna.


W dzień odlotu poznajemy zabytki Sofii, m.in.:

Cerkiew Świętej Niedzieli - wybudowana prawdopodobnie w X wieku, przebudowana w poł. XIX w. i na przełomie XIX i XX w., obecnie katedra biskupia.






Cerkiew Św. Jerzego - najstarszy budynek w Sofii, został wybudowany przez Rzymian w IV w., w kształcie rotundy. Jest ogłoszona zabytkiem kultury przez UNESCO. Znajduje się na dziedzińcu prezydenckiego pałacu. Przy cerkwi są pozostałości antycznego miasta Serdica.




Sobór Św. Aleksandra Newskiego - główna świątynia patriarsza autokefalicznego Bułgarskiego Kościoła Prawosławnego. Wybudowana na cześć cara Rosji Aleksandra II, dzięki któremu Bułgaria odzyskała wolność w 1878 r. Już w 1882 r. rozpoczęto jej budowę, a ukończono w 1912 r. Cerkiew jest wybudowana w stylu neobizantyjskim. Do zewnętrzej ozdoby świątyni zostały użyte różnokolorowe włoskie marmury, onyks z Brazylii, alabaster i inne. Wnętrze cerkwi ozdobione jest freskami z postaciami świętych. Przy głównym ołtarzy znajdują się dwa bogato zdobione trony: carski i patriarszy, wykonane z onyksu i alabastru.





rosyjska cerkiew św. Mikołaja - wybudowana w 1913 r. w stylu moskiewskich cerkwi z XVII w.


Podsumowując, wyjazd był bardzo udany. Góry nadzwyczaj piękne i zróżnicowane. Ludzi dość mało, za wyjątkiem najbardziej popularnych miejsc, ale i tam nie było ich zatrważająco dużo. Nie spotkaliśmy się z żadnym żebraniem, ani też swoich rzeczy nie musieliśmy przykuwać łańcuchami by ich nikt nie ukradł. Czuliśmy się bardzo bezpiecznie. Plan zrealizowaliśmy w 100 %, schodząc się w sposób taki, że nie żal było wyjeżdżać.

Te góry trzeba przejść całe, z plecakiem, po schroniskach ( nie opłaca się brać namiotu z przyczyn innych niż oszczędnościowe ), wtedy dopiero zauważycie całe piękno i różnorodność form. Robiąc jednodniowe wycieczki wiele z tego uroku Wam umknie. A wszystkim tym , którzy myślą że Bułgaria to tylko Morze Czarne mówimy stanowcze NIE!

Całość trasy: 144 km, do góry: 7790 m, w dół: 9555 m

W podróży sentymentalnej do krainy marzeń naszych Rodziców, udział wzięli: Anna Cz., Anna S, Marysia, Monika, Kasia, Darek, Krzysiek, Piotrek i Tomek.

PS
Cytaty pochodzą z filmów: „Miś”, „Alternatywy 4”, „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?”, "Vabank" i Kingsajz"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz