Już kiedyś wspominałem, że lubię planować. Otwieram mapę i wodzę po niej palcem i myślami. W tajemniczym kuferku pełnym marzeń i planów moim ulubionym zakątkiem jest ten z Roztoczem. A już w ogóle naj jest ten o Roztoczu Południowym. Więc tak na dobre, zanim wróciliśmy z Polesia już było wiadomo, że za dwa tygodnie pojedziemy na południowe rubieże polskiego Roztocza.
Dlaczego Roztocze Południowe?
Najbardziej pociąga mnie otoczka tajemniczości, na którą składają się przede
wszystkim cmentarze poukrywane w lasach, krzyże przydrożne jak i te w
gęstwinach. Cerkwie dodają uroku, a wszystko doprawione ciszą i spokojem
wędrowania. Zaczęliśmy w Woli Wielkiej, tam zostawiliśmy samochód i z nadzieją,
że do niego dotrzemy na wieczór dnia następnego, zaczęliśmy wędrówkę niebieskim
szlakiem ( dawniej Szlakiem Po Bunkrach, a obecnie Głównym Szlakiem Roztocza ).
Dziś atrakcji było kilka, bunkry, cmentarze w Starej Hucie ( w najlepszym
stanie ), Starym Bruśnie, Nowym Bruśnie i w Podemszczyźnie – za wyjątkiem tego
pierwszego, miejsca spoczynku są mocno zarośnięte, a na ten w Podemszczyźnie to
w ogóle ciężko trafić. No i oczywiście cerkwie: w Woli Wielkiej – niestety
ciągle nie remontowana i w Nowym Bruśnie, ta odnawiana. Tam też spotkaliśmy
starszego Pana, który opowiadał jak tu było ciężko żyć w pewnym momencie historii…
Po wydostaniu się z cmentarza w Podemszczyźnie udajemy się dalej szlakiem niebeskim, niestety w pewnym momencie był on zalany wodą bez możliwości obejścia. Wycofujemy się stamtąd i dystans dzielący nad od Horyńca – 5 km – pokonujemy szosą. No nie do końca 5 km, bo zaledwie 2, a pozostałe 3 pokonujemy stopem, który się sam zatrzymał. Korzystając z okazji rozpytujemy miejscowego, gdzie tu można zjeść. Jest całkiem sporo możliwości: pizzeria, bary i nowa restauracja w parku zdrojowym. Wchodzimy do pizzerii, niestety nie ma ani klientów ani obsługi, walimy więc do Parku. Lokal otwarty zaledwie od tygodnia, w środku bardzo wygodnie i przestrzennie. Zamawiamy makaron – no bo najlepiej nas zregeneruje i doda sił na jutro. Piwko, lemoniada i wreszcie jest, On, dumnie podany makaron w sosie śmietanowym z borowikami wjeżdża na stół. Reakcję na ilość podanej nam pasty można porównać np. do tego: idziesz mozolnie przez góry i gdy już Ci się wydaję, że jesteś tuż, tuż, widzisz tabliczkę: do celu 10 godzin. Myślałem, że się rozpłaczę jak w trzech wiosłowaniach widelcem pochłonąłem całą porcję i moi towarzysze mieli łzy w oczach nad ilością klusek, które zostały nam zaserwowana. Szybko odnaleźliśmy obsługę pizzerii i tam dokończyliśmy naszą biesiadę. Dzisiejszy dzień zamknął się 28 kilometrami, a sen przyszedł dość szybko…
Po wydostaniu się z cmentarza w Podemszczyźnie udajemy się dalej szlakiem niebeskim, niestety w pewnym momencie był on zalany wodą bez możliwości obejścia. Wycofujemy się stamtąd i dystans dzielący nad od Horyńca – 5 km – pokonujemy szosą. No nie do końca 5 km, bo zaledwie 2, a pozostałe 3 pokonujemy stopem, który się sam zatrzymał. Korzystając z okazji rozpytujemy miejscowego, gdzie tu można zjeść. Jest całkiem sporo możliwości: pizzeria, bary i nowa restauracja w parku zdrojowym. Wchodzimy do pizzerii, niestety nie ma ani klientów ani obsługi, walimy więc do Parku. Lokal otwarty zaledwie od tygodnia, w środku bardzo wygodnie i przestrzennie. Zamawiamy makaron – no bo najlepiej nas zregeneruje i doda sił na jutro. Piwko, lemoniada i wreszcie jest, On, dumnie podany makaron w sosie śmietanowym z borowikami wjeżdża na stół. Reakcję na ilość podanej nam pasty można porównać np. do tego: idziesz mozolnie przez góry i gdy już Ci się wydaję, że jesteś tuż, tuż, widzisz tabliczkę: do celu 10 godzin. Myślałem, że się rozpłaczę jak w trzech wiosłowaniach widelcem pochłonąłem całą porcję i moi towarzysze mieli łzy w oczach nad ilością klusek, które zostały nam zaserwowana. Szybko odnaleźliśmy obsługę pizzerii i tam dokończyliśmy naszą biesiadę. Dzisiejszy dzień zamknął się 28 kilometrami, a sen przyszedł dość szybko…
Niedziela przywitała nas pięknym
porankiem, zbieramy się o 7 i ruszamy do Radruża.
Cerkiew niestety zamknięta – otwarta od 10 – więc oglądamy ją zza murów, kręcimy się trochę po cmentarzu i wracamy przez pola do Horyńca.
Po dwóch godzinach jesteśmy w tym samym miejscu, z którego rano wyszliśmy…gdzie sens, gdzie logika? Pora zacząć obierać kierunek na Nowiny Horynieckie ( punkt widokowy, z którego przy dobrej, przejrzystej pogodzie widać oddalone w linii prostej o ok. 135 km Bieszczady ).
Do Nowin dostajemy się bez problemu, po dotarciu do
Kamieni Kultu Słońca celowo opuszczany szlak zielony by kierować się na
północny wschód w stronę Werchraty.
Okolica jest przepiękna, zagubione wsie, delikatne pagórki dookoła i wkraczająca do lasów jesień tworzą unikalny klimat. Po 27 kilometrach dobijamy do sklepu w Werchracie – jest godzina 14:10. Chwilę odpoczywamy, jemy, pijemy i w drogę. Trochę ciężko się rozchodzić po chwilowym lenistwie, ale nikt za nas do Woli Wielkiej nie dojdzie. Samotnia Św. Brata Alberta, Monastyr Bazylianów, kapliczki przydrożne, krzyże…czy już wspominałem, że to miejsce niesamowicie mnie się podoba?
Cerkiew niestety zamknięta – otwarta od 10 – więc oglądamy ją zza murów, kręcimy się trochę po cmentarzu i wracamy przez pola do Horyńca.
Po dwóch godzinach jesteśmy w tym samym miejscu, z którego rano wyszliśmy…gdzie sens, gdzie logika? Pora zacząć obierać kierunek na Nowiny Horynieckie ( punkt widokowy, z którego przy dobrej, przejrzystej pogodzie widać oddalone w linii prostej o ok. 135 km Bieszczady ).
Okolica jest przepiękna, zagubione wsie, delikatne pagórki dookoła i wkraczająca do lasów jesień tworzą unikalny klimat. Po 27 kilometrach dobijamy do sklepu w Werchracie – jest godzina 14:10. Chwilę odpoczywamy, jemy, pijemy i w drogę. Trochę ciężko się rozchodzić po chwilowym lenistwie, ale nikt za nas do Woli Wielkiej nie dojdzie. Samotnia Św. Brata Alberta, Monastyr Bazylianów, kapliczki przydrożne, krzyże…czy już wspominałem, że to miejsce niesamowicie mnie się podoba?
Ciekawostka historyczna: Znajduje się tu również pomnik
upamiętniający 62 członków UPA z sotni "Bisa", którzy zginęli w walce
z wojskami NKWD, stoczonej 2 III 1945 r. we wsiach Mrzygłody i Gruszka. Tablica
pamiątkowo została rozbita, a pomnik na kształt krzyża został przemalowany na
biało-czerwono i ozdobiony kotwicą Polski Walczącej. W lesie na wschód od ruin
klasztoru znajdują się ślady bunkrów UPA. Obecne zarośnięte krzakami doły
stanowiły doskonale zamaskowane, rozbudowane podziemne schrony. Tutaj we
wrześniu 1947 r. w jednym z bunkrów zginął osaczony Jarosław Staruch ps.
"Stiah", który kierował Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów
działającą na terytorium Polski.
Jednak pora wyjść z ostępów
leśnych i szczytować we czwórkę, tzn. zdobywać szczyt we czwórkę. Raczej
szczycik, ale za to najwyższy na całym Polskim Roztoczu – Długi Goraj 391,5 m
n.p.m. Widoki są bardzo rozległe, jesień piękna, choć za dwa tygodnie będzie
apogeum październikowych kolorów.
Z Króla Roztocza schodzimy do Huty Lubyckiej i stamtąd do Woli Wielkiej. Dzisiejsza trasa to 38 km, a kółeczko po Roztoczu Południowym zamknęło się liczbą 66 km, które zatoczyli: Kasia, Monika, Krzysiek i Tomek.
Z Króla Roztocza schodzimy do Huty Lubyckiej i stamtąd do Woli Wielkiej. Dzisiejsza trasa to 38 km, a kółeczko po Roztoczu Południowym zamknęło się liczbą 66 km, które zatoczyli: Kasia, Monika, Krzysiek i Tomek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz