piątek, 23 października 2020

Jesienne Tatry



W dniach od 3 do 10 października odbył się wyjazd członków i sympatyków Klubu Górskiego PTTK Koliba w Tatry.

Sobota 3 października Mamy zaplanowany zjazd na 14 godzinie w Jarowicie i na początek to się udaje, jest nas 22 osoby, Jacek i Kuba z Wieliczki dojadą w niedzielę rano (razem 24 osoby). Po zakwaterowaniu o 14 wychodzimy na krótką rozruchową trasę przez Antałówkę, Pardałówkę i od Harendy wracamy do centrum. Jak na początek Tatry zachęcająco nam się pokazały, tyle że halny z pełną mocą powiedział swoje-uważajcie.











Niedziela 4 października Deszcz do godziny 9, wyjazd do Zazadniej przesuwamy o godzinę. Przed jedenastą jesteśmy na Wiktorówkach na Mszy św. W drodze na Rusinową pokazuje się słońce, ale halny nie zapomina, co będzie wyżej? Na Gęsiej Szyi trudno utrzymać się na nogach i w takich warunkach są wręczone odznaki klubowe Marcie, Jackowi, Jolancie, Markowi i Mari’’Margolce’’.Po śniadaniu na Równi Waksmundzkiej, czerwonym szlakiem schodzimy do Jaszczurówki, by przejść przez wieś do Olczy, po drodze rozsiadamy się na trawie w pełnym słońcu i mamy nową panoramę Tatr. Przez Pardałówkę i Bystre wracamy, dziś ok.15km.
































Poniedziałek 5 października Jedziemy dziś w Chochołowską, jest pochmurno i wieje, ale to jesień. Z parkingu ruszamy zwartą grupą, za Polaną Pod Jaworkami dzielimy się mniej więcej po połowie, grupa Ryśka i Józka idą do schroniska i w okolice, a grupa ze mną zaczynamy podejście na Trzydniowiański Wierch, do szczytu idzie nam sprawnie, na wierchu mocno wieje. Grupa dzieli się, część przez Dolinę Jarząbczą zejdzie do schroniska, a my Anka, Agnieszka, Jacek, Marian i ja przez Czubik wchodzimy na Kończysty Wierch 2000mnpm. Zastanawiamy się chwilę czy iść dalej grzbietem do Wołowca, ale chmury ciemnieją i obniżają poziom, coś tnie z halnym po twarzy. Krótko przez Jarząbczą do schroniska. W drodze powrotnej przez Chochołowską polewa nas po plecach przelotny deszcz. Gdzieś z południa dochodziły odgłosy burzy, potem doszły wiadomości o wypadku śmiertelnym Polaka na Krywaniu. Trasa dłuższa 23km.












Wtorek 6 października Wyjazd o godzinie 8, pogodnie i ciepło, jedziemy przez Wierch Poroniec na Głodówkę, popatrzeć od harcerzy na Tatry. Dalej przez Bukowinę, Białkę Tatrzańską do rezerwatu geologicznego Przełom Białki. W rezerwacie robimy małą rundę, po najciekawszych miejscach, nikt niemiał odwagi przeskoczyć Białki w miejscu Skoku Janosika. Najpierw idziemy w górę rzeki przez las do mostu, za mostem zaczyna się stara wieś podhalańska Trybsz, tu oglądamy późnogotycki drewniany kościół z XVI w. Wychodząc z Trybsza na południe niebieskim szlakiem łagodnym grzbietem osiągamy kolejne wzniesienia. Po drodze mamy widoki na lewo i prawo, Gorce nieco z tyłu, bardzo blisko wydają się być Pieniny i dalej na wschodzie kolejne pasma Beskidów, na zachód Podhale z zamykającą horyzont Babią Górą, a przed nami coraz bliższe Tatry. Na pierwszym planie Bielskie za nimi grań Tatr Wysokich od Kieżmarskich Szczytów, Łomnica, Lodowy po całe nasze Tatry. Tu najlepsze widoki są pod koniec wiosny, wcześnie rano 5,6 godzina, w słoneczny dzień. Z Pawlików Wierchu mamy wreszcie trochę zejścia, przez kolejne kolonie rozrzuconej osady Rzepiska, gorsze jest to, że zaczyna się asfalt i tak jest do Bukowiny. Długość trasy 19 km.



















Środa 7 października Zachmurzenie całkowite, wychodzimy o godzinie 8 Drogą Pod Reglami. Pierwsza w Dolinę Białego odbija grupa Józka, by przez Przełęcz Białego i Kalatówki dojść do Kondratowej. Pozostali idą do Doliny Małej Łąki, na rozstaju grupa Izy idzie przez Grzybowiec i Przełęcz Kondracką do Kondratowej. Reszta Anka, Agnieszka, Joanna, Jolanta, Marian, Darek, Jacek Kowal i ja, dochodzimy na Przysłup Miętusi, chwilę odpoczywamy, a potem ponad Doliną Miętusią podchodzimy do Żlebu w Kobylarzu. Przechodzimy żleb bez większych kłopotów, choć niektórzy byli tu pierwszy raz. Wyjście ze żlebu okazało się wejściem w mleko, widoczność mieliśmy do 10-20m i tak było na całym Czerwonym Grzbiecie, aż po szczyt Małołączniaka. Kopuła szczytu, już od 2000m lekko okryta mokrym śniegiem, zimno i wieje. Zejście przez Kopę do Kondratowej, od Kopy do schroniska pada deszcz. Wieczorem w Zakopanem rozpadało się na dobre. Długość trasy 22km.












Czwartek 8 października Padało całą noc, padało i rano, zrobił się dzień wypoczynkowy, który już nam się chyba należał, choć gdzieś tak koło południe niektórzy zbiegli w regle. Wieczorem tradycyjne grzeczne zakończenie wyprawy, przy STOCKU i soku jabłkowym.

Piątek 9 października Od rana zanosi się na dobrą pogodę, o godzinie 8 jedziemy na Palenicę Białczańską. Na parkingu pełno samochodów jak w środku wakacji i tak sam było tłoczno na szlakach. Do Wodogrzmotów idziemy wszyscy, tu Iza i Małgorzata wybierają się przez Morskie Oko w Dolinę za Mnichem, reszta podchodzi przez Roztokę w Dolinę Pięciu Stawów. W Roztoce tłum ludzi, nasza grupa rozciąga się i gubimy się w tym tłumie, telefony bez zasięgu. Skutek taki, że większość z nas przez schronisko w 5 Stawach, Świstową Czubę i Opalony Wierch idzie do Morskiego Oka. A my w piątkę Anka, Agnieszka, Jacek, Kuba i ja przez 5 Stawów, Szpiglasową Przełęcz wchodzimy na Szpiglasowy Wierch 2172m n.p.m. Od poziomu 1900m leży z 5cm mokrego śniegu, pod Przełęczą zatory w obie strony. Na Szpiglasowym dobra widoczność, panorama Tatr dookoła głowy. Szybkie zejście do Morskiego Oka, na Palenicy wszyscy spotykamy się o 17 w busie. Długość trasy 24km.



























Sobota 10 października Od rana pakowanie, ostatnie zakupy serowe i inne. Z tego co wiem wszyscy wrócili zdrowo z czerwonej strefy w Zakopane i oby dało się wyjechać znowu na zakończenie zimy i początek wiosny.

Tekst i zdjęcia: Stanisław

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz