poniedziałek, 23 maja 2016

Od deski do deski

Z cyklu " Cudze chwalicie, a swego...czy znacie?

Jak można spędzić weekend? Różnie. Jestem już w takim wieku, że najlepiej mi we własnym łóżku. Czasami jednak powodowany nie do końca zrozumianą przeze mnie, jak i przez moich bliższych i dalszych, chęcią obcowania z naturą, wyjeżdżam. Nie tak normalnie, na grila, ognisko, jezioro, jednym słowem alkoholizowanie się w gronie znajomych, tylko tak dziwnie. Znaczy jak? A no tak, że najpierw sprawdzam pogodę, jak nie będzie bardzo lało i jest szansa na jakieś ciekawe zdjęcia to planuję. Planowanie jest super, lubię planować. Jak już zaplanuję to staram się pomysł rozgłosić, by wstyd było się wycofać to po pierwsze. Po drugię, może znajdzie się ktoś równie dziwny jak ja i poświęci jedną noc na przytulanie się do desek zamiast do ciepłej żony/męża. Do desek dlatego, że czasami noce łikendowe spędzam na wiatach, a te wiadomo są z desek. Do tego nie biorę namiotu, tylko śpię centralnie na macie i w śpiworku na tych deskach. Tłoku raczej nie ma, można więc wybrać miejsce, głową na wschód czy na zachód. W maju byłem dwukrotnie na takich wyjazdach. Pierwszy raz na Polesiu - sam, a drugi raz z Kasią - znaczy Moją Żoną Wspaniałą - w Lasach Janowskich, na Imieltym Ługu.

Polesie - Stawy Perehod 14/15 maja. Pogoda mocno marna, burzowo. Jednak jest szansa na ładny niedzielny poranek więc jadę. W Wytycznie stoję na przystanku grubo ponad godzinę, bo leje. W końcu raszam, bo niestety rozgadałem, że jadę więc jak tu się wycofać? Że pada i nie mam ciuchów na zmianę, że zimno, że wieje...jak ja chce do domu...W drodze na wiatę trochę zmokłem, ale nie bardzo. Rozłożyłem się tylko na folii więc było twardo, oj twardo...Koło północy slyszę Go, a zaraz go poczuje. Wiatr. Wiatr powoduje kilka rzeczy, m.in. to, że padający dotąd z góry na dół deszcz ( a niech leje przecież śpię na wiacie, pod dachem, tylko że bez ścian ) zaczyna padać z lewa na prawą lub odwrotnie. Z racja tego, że wiata ścian nie ma - pech - jedyną przeszkodą, która ów wiatr z deszczem napotyka jestem Ja. Leżący tylko w śpiworze...Przynajmnie komary w taką pogodę nie latają.










Lasy Janowskie - Imielty Ług 21/22 maja. Pociągiem do Lipy i stamtąd trzy godzinki marszu na Imielty Ług. Dziś piękna pogoda. Ciepła, ładne chmurki dodają uroku zachodowi słońca. Na wiatę dochodzimy po ciemku. Rozkładamy się ( dziś mam materac!!! ), jemy i śpimy. Tzn. ja śpię, bo Pani Żona tylko czasami mruży oko. 4 rano, wstaje dzień, jest jeszcze księżyc na niebie. Po śniadaniu maszerujemy dalej, aż do Janowa Lubelskiego. Imielty Ług bardzo ciekawe miejsce, podobne do Polesia, ale Lasy Janowskie to bardzo duży kompleks i znacznie łatwiej ( szybciej ) poruszać się tam rowerem.










Dwa łikendy, dwie wycieczki, różna pogoda, ale jedno wspólne. Jak już jest ciemno i jest się sam na sam z przyrodą, Ona wydaje miliony dźwięków i tylko Ty je słyszysz. I to jest nagroda za to, że Ci zmarzło dupsko i odgniotłeś sobie biodro na dechach.
PS. A tak wygląda mój milion gwiazdkowy hotel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz