Ukraina 25.05 - 30.05.2016 r.
W środę 25 maj spotykamy się w czwórkę na dworcu w
Lublinie; A. Smalec, M.Sztuka, Z.Waszczuk i ja. Mamy bilety do Kołomyi na
19.30, ale autobus rusza z opóźnieniem blisko godzinę.
Na granicy w Hrebennem w
miarę „sprawnie”, gorzej wygląda nocna jazda przez Ukrainę, częste męczące
postoje na papierosa i coś tam jeszcze. Skutek jest wiadomy, w Kołomyi jesteśmy
z dużym opóźnieniem, ale na nasze szczęście właśnie na stanowisko podjechał
autobus do Żabiego. Odległość niewielka, ale jazdy ponad 2 godz. 34 hr (ok.5 zł) W
Żabiem wynajmujemy taksówkę do Bystreca ( 150 hr, ok 25 zł) W Bystrecu
koło szkoły jesteśmy prawie na miejscu, już tylko ok pół godziny podejścia z
doliny (800 m n.p.m.) na połoninę Kosaryszcze, gdzie czeka Hata Kuby 1070 m n.p.m.
Jest chwila po południu, kwaterujemy się na poddaszu. Po godzinie 14 idziemy na
rozpoznanie najbliższego terenu, grzbietem naszej połoniny idziemy na
wschód, a potem schodzimy do Dżembroni, rozleglej huculskiej wsi pod głównym
grzbietem Czarnohory. Wracamy wieczorem, wycieczka z dojściem do chaty to w
sumie ok.10 km. Na poddaszu mały tłok, dochodzą dwie grupki po 4 os z Łodzi i
Buska Z.
Piątek 27 maja, od rana słonecznie i ciepło, wychodzimy
po godzinie 8. Ruszamy połoniną Kosaryszcze na zachód, by na przełączce skręcić
bardziej na południe w las, gubimy ścieżkę na ok. 2 km, ale wracamy na szlak, docieramy
do hali pod Stepańcem. Ścieżki się zacierają , szlak się kończy, własną trasą wspinamy
się do głównego grzbietu i wchodzimy na stary słupek graniczny nr 20.
Skręcamy w lewo w kierunku Popa Iwana. Na górze przy ruinach obserwatorium
spotykamy znajomych z chaty. Wracamy przez Uchaty Kamień ( sporo skał
ostańcowych ) i Stepaniec. Przed Dżembronią dopada nas deszcz, ale
na krótko. Długość trasy ok.27,5 km, suma podejść
ok.1200 m.
Sobota 29 maja, od rana pogoda podobna, a nawet cieplej
kilka stopni, do tego na plecy bierzemy ciężkie plecaki. Przez połoninę
Kosaryszcze idziemy na zachód w dolinę Górnego Bystreca (850 m n.p.m.). Na
końcu wsi skręcamy w lewo w las i bardzo stromym podejściem wspinamy się na
połoninę Maryszewską, tu odpoczywamy mając rozległe widoki. Dalsza droga lasem
obok ruin schroniska Towarzystwa Narciarskiego na leśną przełączkę i ścieżką
przez kosówki na Szpyci (rezerwat geologiczny). Znowu jestem tu po południu, kiedy skały są w cieniu. Osiągamy grzbiet ok. 1930 m n.p.m. i już blisko do
kotła polodowcowego pod Turkułem, tu biwakujemy nad jeziorkiem Niesamowitym
1730 m n.p.m. Na biwaku naliczyliśmy ok. 12 namiotów, sami Ukraińcy, ogniska i
dużo śmieci, w nocy 7 °C. Długość trasy ok.18 km, podejście 1150 m , zejścia ok. 450 m.
Niedziela 29 maja, pogoda podobna jak w poprzednich dniach.
Wychodzimy o godz. 8 i szybko na grzbiet z ominięciem szczytu
Turkuła, ale na jego południowych stokach mamy prawdziwy ogród botaniczny. Po
zajściu z Breskuła robimy odpoczynek, czekają nas jeszcze dwa solidne podejścia
na Howerlę i Pietrosa. Howerlę zdobywamy z łatwością, ale na szczycie jest tłum
ludzi i przyśpieszamy zejście długą drogą, choć łatwą w kierunku
przełęczy pod Pietrosem (500 m obniżenia). Z przełęczy droga podejścia robi
wrażenie a pogoda się psuje. Po najtrudniejszym podejściu ok. 18 godz. jesteśmy na
szczycie. Pietros jest skrajnym szczytem i ma bardzo rozległy widok, ale musimy
uciekać dookoła widać burze i lejące się strumienie wody. Do połoniny
Sesza mamy jeszcze 8 km, zajmuje to nam 2 godz., a deszcz nas omija. Na biwak
rozkładamy się w szałasie na połoninie w nagrodę mamy ładny zachód słońca nad
Świdowcem. Długość. drogi ok.21 km, podejścia 1050 m,
zajście 1350 m.
Poniedziałek 30 maj ostatni poranek w górach, pakowanie i
najpierw mieszanym lasem, a potem przez malownicze przysiółki Jasini schodzimy
w dół (8 km ) jest bardzo gorąco i pogodnie. Po dwóch godzinach jesteśmy w
zakurzonej Jasini i od razu łapiemy autobus do Stanisławowa. Bez sensacji
po północy docieramy do Lublina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz