środa, 4 maja 2016

XXVII wyjazd zimowo-wiosenny Tatry


Sobota o świcie ruszamy z Lublina, na razie 12 osób. W drodze bez sensacji i o godz. 13. z dworca w Zakopanem do Białego Śladu zabiera nas jak zwykle Wawrzyniec Gąsienica. I od razu zmiana planów, odwołuję dzisiejszą pierwszodniową wycieczkę, pada deszcz, gorzej już nie może być, wiadomo będzie już tylko lepiej.
Niedziela, chyba lepiej, bo już nie pada ale mgła wisi nad głowami. Jedziemy w powiększonym składzie do Zazadniej, a jest nas już 15 osób. Podejście przez Wiktorówki na Rusinową bez śladów śniegu, ale mgła gęsta. Przy podejściu na Gęsią Szyję robi się chyba jaśniej i komuś nawet coś błysnęło. Na Gęsiej dwie małe odznaki odbierają Wilkos Małgorzata i Grażyna Wiącek. Dalsza droga przez Psią Trawkę, do dołu pod Kopieniec , tam trochę podziałów, 5 osób idzie prosto do Jaszczurówki, reszta zdobywa Kopieniec Wielki. Na Kopieńcu bez widoków, większość idzie przez Dolinę Olczyską, a dwie ryzykantki ze mną dzikim szlakiem przez przełęcz między Kopieńcami na Bystre, trasa bardzo szybka.







Poniedziałek, dziś Czerwone Wierchy, a pogoda jakaś niepewna. Jedziemy do Kir i dzielimy się na dwie grupy, dolna  idzie w Dolinę Kościeliską, a górna najpierw na Ciemniaka. Droga podejście długa, ciągła pokrywa śniegu zaczyna się powyżej Turni Piec. Na Ciemniaku   mamy już słonecznie i momentami bardzo. ciepło, nad całymi Tatrami kłębią się chmury. W takiej pogodzie sprawnie przechodzimy Krzesanicę, Małołączniaka i Kopę Kondracką.  Przez Przełęcz Pod Kopą już we mgle i po śniegu docieramy do schroniska, a potem do Kuźnic.








Wtorek, rano pogoda jak zamówiona, więc  zmiana planu, idziemy w Dolinę Gąsienicową. Połowa grupy wybiera się w dolne partie Dolin Gąsienicowej ,najczęściej w okolice Czarnego Stawu. Ósemką ze mną z Hali, idziemy przez Zielony Staw pod Świnicką Przełęcz, śniegu dużo i pogoda się psuje. Pod przełęczą zakładamy raki, a niektórym i czekan wydaje się potrzebny. Wejście na przełęcz bez większych trudności, nawis w tym roku bezpieczny i jakiś rozsiadły. Z wejścia na górę rezygnujemy, zaczyna wiać i kłębią się chmury. Potem okazało się ,że były burzowe i trochę zagrzmiało. Wracamy Turniami,  omijamy Beskid przez słowacki trawers i na Kasprowy. Z Kasprowego biegiem nartostradą Goryczkową do Kużnic, po drodze znowu słońce. I bardzo ciepło.





Środa. Jedziemy na Siwą Polanę, pogoda słoneczna i od razu łatwiej przejść długą Dolinę Chochołowską. Prawie wszyscy wchodzą na Grzesia i mają okazję widzieć zimową panoramę Tatr Zachodnich, po Słowackiej stronie. Tu podział grupy, część wraca do schroniska , a stała szturmowa ósemka zielonym szlakiem idzie w Dolinę Łataną. Szlak jest słabo przedeptany, sporo śniegu , do połowy czerwca jest to obszar zamknięty. A jeszcze czeka nas podejście na  siodło Zabrat i Rakoń w dolnej części w zapadającym śniegu. Z Rakonia  w głębokim śniegu przebijamy się w Dolinę Wyżnią Chochołowską i na koniec długie dojście do parkingu.







Czwartek ,jak na zamówienie dzień wypoczynkowy, leje deszcz i jakoś chłodniej. Ale w przerwach wszyscy się wymykają na dłuższe czy krótsze wycieczki , niektórym udało się solidnie przemoczyć.

Piątek, ostatni dzień w góry, jedziemy na Pol. Białczańską, by dojść nad Morskie Oko. Po wczorajszym deszczu ani śladu, słońce od rana, wysoko widać jednak ślady, jest świeży kwietniowy śnieg . Na werandzie w schronisku mały odpoczynek i przebieranie, szykujemy się do wyjścia, ale gdzie iść? Z werandy mamy okazję widzieć schodzące lawiny, największa do Czarnego Stawu ściekiem z Kazalnicy. Przejście do Pięciu Stawów przez Szpiglasową wydaje się niemożliwe, tam co chwila huczy. Wybieramy Dolinę za Mnichem, we czworo Agnieszka Wiącek, Jacek Kowal, Zbyszek Waszczuk i ja idziemy najpierw szlakiem, a potem zimowym skrótem wokół Mnicha w Dolinę za Mnichem. Z wysokością, świeżego śniegu przybywa do kolan, a po prawej na zboczach Miedzianego lawinowe widowisko. Być tak blisko i nie wejść na Mnicha, idziemy, jest bardzo dobrze, śnieg tu trzyma , wchodzimy mu na plecy, jak na patelni. Męczy się tu kilku kursantów w pełnym uzbrojeniu, tylko śmigiełek u nich nie widziałem. Zbyszek przed zejściem z nadzieją pyta czy będę go asekurował liną, bo chyba za bezpiecznie nie jest. Tak, jak będzie bardzo stromo, ruszył i zapomniał się bać, a ja i tak na takie wycieczki liny nie biorę.







Sobota, jak zwykle przed powrotem, plażowo, po co wracać ? niektórych i tak gdzieś poniosło w regle dolne czy górne, innych po te sery co muszą…   
XXVII wyjazd zimowo-wiosenny za nami, czy będzie coś znowu? Te banery na płocie straszą?    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz