Jako wielki fan kofoli, w
ostatni weekend pielgrzymowałem. Sęk w tym, że
najlepsza wersja tego napoju występuje w schroniskach więc chciał, nie
chciał o góry trzeba było zahaczyć…
Szybki wypad łikendowy w piątek
po pracy. O 23:30 meldujemy się w Białym Śladzie. Stare, dobrze znane kąty. Za
bardzo nic się nie zmieniło, baner ciągle wisi. Gracie w lotka?
Dzień 1: Vyšné Hágy– Batizovské
pleso - Sliezsky dom – Hrebienok - Zamkovského chata – Hrebienok
Miało być dalej, tzn. do Téryho,
ale Tatry Słowackie, w pierwszy weekend po zimowym otwarciu szlaków przeżywały
apogeum i o noclegu bez wcześniejszej rezerwacji można było pomarzyć. Na
podłogę nie przyjmują. Na całe szczęście dla nas o przepełnionej Terynce
dowiedzieliśmy się zupełnie przypadkowo ( wpadając na piątą tego dnia kofolę )
w Zamkowskim. Pogoda była wspaniała, zachmurzyło się dopiero dobrze popołudniu.
Największa chmura wprost wisiała w kotle pomiędzy Łomnicą a Pośrednią Granią,
czyli dokładnie tam gdzie znajduje się przepełnione tego dnia schronisko Téryho. Widoki nad
Batyżowieckim Stawem „zrobiły” całą dzisiejszą wycieczkę. Koniec końców
wróciliśmy tego dnia do Polski, do Małego Cichego.
Wycieczka zamknęła się
dystansem 20 km, do góry: 1424 m, na dół: 1242 m.
Dzień 2: Miało być przejście z
Terynki przez Lodową Przełęcz do Doliny Jaworowej. Z planów nici, więc
kombinujemy nową trasę, ale najpierw idziemy na Zgorzelisko by zobaczyć wschód
słońca. Niebo bezchmurne, wszędzie tylko nie nad naszym niedoszłym
schroniskiem. Jednak jest jakaś sprawiedliwość na świecie.
A dzisiejsza „główna” wycieczka
była bardzo krótka, widokowa, z dużą ilością ludzi po drodze. Kto pierwszy
zgadnie gdzie to było i wymieni przynajmniej nazwy pięciu szczytów ze zdjęcia
ma u mnie jeden kufel kofoli w dowolnie wybranym schronisku słowackim (
odpowiedzi można wstawiać w komentarzach ).
Drugiego dnia zaliczyliśmy 7 km, do góry: 355 m, na dół: 166 m.
Drugiego dnia zaliczyliśmy 7 km, do góry: 355 m, na dół: 166 m.
Uczciwość
Informuje wszem i wobec, że Pan ( niestety nie znam nazwiska ) z Białego Śladu to uczciwy człowiek. Kolega Krzysztof
zostawił na zewnątrz swój aparat fotograficzny i gdy już niecierpliwie chwytał
sztućce w restauracji by w końcu wrzucić coś do żołądka, przypomniał sobie, że
nie ma aparatu…Bardzo szybki telefon i na szczęście jest. Nikt go nie zabrał.
Trochę dziwne, że gloryfikuje się takie postawy, ale w dzisiejszych czasach to
gest prawie heroiczny…leży aparat i po prostu czeka na swojego właściciela.
Brawo! Na koniec tradycyjna lustrzankowa słit focia z ronsi
Jest to widok z Rusinowej Polany na m.in. Gerlach, Batyżowiecki Szczyt, Kończystą, Młynarza, Ganek, Wysoką i Rysy. Teraz pozostaje mi tylko wybrać schronisko na Słowacji w celu degustacji kofoli :-) (oczywiście jeśli odpowiedź jest prawidłowa)
OdpowiedzUsuńUznaję odpowiedź :)
Usuń