czwartek, 27 kwietnia 2017

Zimowo-wiosenny wyjazd w Tatry 01.04 - 08.04.2017 r.


Tak miało być, zimowo a potem wiosennie, a było odwrotnie. Pierwsze dni wiosenne, potem śmiało w kwietniową zimę.
Do Zakopanego zjechaliśmy na różne sposoby, 10 osób bezpośrednim busem z Lublina, Zbyszek Waszczuk na kolejowy sposób, Anka Smalec woli nocne życie w autobusach, pozostali samochodami osobowymi. Pełny skład wyjazdu osiąga 24 osoby, przy sporej rozpiętości wieku, aż ponad pięćdziesiąt lat. W sobotę po zakwaterowaniu idziemy na kilka godzin, na raczej spacer po mieście, odszukać kilku zabytków w stylu Zakopiańskim. Zwiedzamy willę Oksza, a po drodze oglądamy willę Pod Jedlami, Muzeum Tatrzańskie i Kolibę. Na pagórkach Antałówki plaża i wiosenny widok na Tatry. 





Niedziela 2.04, słoneczna i ciepła , jedziemy na Głodówkę , na słynny punkt widokowy z widokiem na całe Tatry. Potem już w drogę, przez Wierch Poroniec na Rusinową, po ostatnich wiatrołomach ten odcinek staje się atrakcyjny widokowo. Po przejściu Gęsiej Szyi, dzielimy się, część grupy wraca przez Kopieniec, a reszta przez Halę Gąsienicową, na odcinkach w lesie leżało sporo śniegu.










Poniedziałek 3.04, do popołudnia słonecznie i b.ciepło. Cel podstawowy Kondratowa przez Kalatowki, gdzie krokusów jak zwykle nie brakuje. Przy sch. w Kondratowej ustalamy dalszą drogę, jak wracać? I tak kilka osób podchodzi na przełęcz Kondracką i wraca, grupa ze mną podchodzi przez przełęcz na Kopę i przez Grzybowiec do Strążyskiej. Przy zejściu w dolinę dopada nas burza, którą przeczekujemy przy szałasach.







Wtorek 4.04, dziś w Gąsienicową, jest ciepło i pogoda ma się utrzymać do popołudnia. Wszyscy kręcą się w bliskiej okolicy schroniska , podejście na Kasprowy czy zasypane jeszcze śniegiem stawy. W cztery osoby przez Czarny Staw idziemy w żleb, którym można w zimie szybko dostać się na Granaty.Droga prowadzi na wprost Wierchu Pod Fajki i wchodzi na Wyżnią Prz.Pańszczycką. Żleb z czasem robi się ciasny i stromy, śniegu dużo, ale stabilny. Na przełęczy mało miejsca, jeszcze słońce, ale dookoła już szykuje się burza, uciekamy do dołu. Po drodze, przed Kużnicami i tak łapie nas burza. 




Środa 5.04, zaplanowane załamanie pogody, pada od rana, ale tylko do 10 godz, jeszcze ciepło, a miało być gorzej. W okolicy południa nawet przecierają się chmury i pokazuje się słońce. Cała ekipa rozproszyła się w większych i mniejszych składach po okolicznych szlakach.




Czwartek 6.04, to ten moment wyjazdu, od którego można mówić zima. Całe niebo w chmurach, zmienny wiatr i powyżej 1200 npm mroźno. Jedziemy w Kościeliską i najpierw do schroniska. Sypie śnieg, ale ruszamy się w Dol. Tomanową. Mniej więcej co 100m w pionie, świeżego śniegu jest więcej o 10cm i pod Prz.Tomanową do kolan. W okolicy przełęczy gęsta mgła, do tego kotłujemy się w kosówkach po pas, wracamy.




Piątek 7.04, rano już i w Zakopanem kwietniowa zima. Idziemy do Gąsienicowej, szlak przecieramy od nowa przez Jaworzynkę. A powyżej Murowańca jeszcze gorzej, udaje się nam przekopać do Zmarzłego Stawu, tu koniec świata, żadnej orientacji, mrożno, mgła, a z góry lecą pyłówki, trzeba uciekać.



Sobota 8.04 czas na powrót, dziś na chwilę poprawia się pogoda. A w Tatrach dopiero zaczyna się prawdziwy, wielkanocny atak zimy.

2 komentarze:

  1. Swego czasu też dużo jeździłem w Tatry.. te wszystkie piesze wędrówki, szlaki.. oj tęskno mi za tym, oj tęskno.. W międzyczasie pojawiły się dzieci i automatycznie - odpadło sporo możliwości wyjazdowych. Żona pochodzi z mazury i tak jakoś wyszło, że w wolnym czasie jeździmy w tamte regiony. W kwestii powietrza to chyba nie muszę mówić, że jest ogromna różnica w stosunku do stolicy. Najczęściej śpimy w hotelu Zalesie Mazury. Dzieciaki mają co robić, a wtedy możemy zająć się sobą.

    OdpowiedzUsuń