poniedziałek, 19 listopada 2018

Lasy Parczewskie



Klub Górski PTTK „Koliba” w Lublinie organizuje dla swoich członków i sympatyków nie tylko cykliczne wyprawy w góry, ale również, choćby dla podtrzymania kondycji, rajdy i eskapady w wersji pieszej czy rowerowej.

W tym roku odbyło się już kilka rajdów pieszych w Lasach Kozłowieckich, a w październiku br. przyszła kolej na Lasy Parczewskie. Jak się okazuje, ten kompleks leśny to idealne miejsce do uprawiania turystyki, a na ciekawskich czekają liczne atrakcje i niespodzianki o charakterze przyrodniczym czy historycznym, w tym aż pięć rezerwatów przyrody, śródleśne jeziora, bagna, uroczyska i torfowiska.
W dniu 20 października br. o godz. 9:00 nasza 12 – osobowa grupa entuzjastów spotkała się na rynku w Ostrowie Lubelskim, aby rozpocząć zaplanowany wcześniej rajd. Zostawiamy zatem nasze pojazdy na parkingu przy zespole szkół zawodowych, zabieramy ekwipunek i hajda w drogę…Organizator rajdu – Witek M. wraz z żoną Danutą przygotowali do pokonania interesującą trasę, a pogoda wprost wymarzona, złotojesienna, nic tylko iść, ciągle iść, aż po horyzontu kres, jak w znanej piosence. Zaraz za zabudowaniami miasta wkraczamy na nieutwardzoną, piaszczystą drogę i aż się kurzy od tego pyłu, który wznosimy idąc, a kurz wpycha się nam do nosa i ust…
Ale tak wygląda obecnie dawny trakt królewski, pamiętający czasy Władysława Jagiełły, a o jego historii świadczą drzewa – relikty i zabytkowe kapliczki przydrożne.

Po przejściu około 5 km wchodzimy do lasu i tutaj marsz staje się wielką przyjemnością…

Kierujemy się w stronę Jeziora Czarnego, a jego otulina przypomina elipsę i pokryta jest lasem brzozowo – sosnowym. Linia brzegowa zbiornika jest dosyć słabo rozwinięta, widać, iż jezioro pomału wysycha… Kiedy przemieszczamy się leśnym duktem , to po drodze można było spotkać wszystkie barwy jesieni, spektakularny dywan kolorowych liści, którymi usłana została ścieżka, od złotych, czerwonych, kasztanowych, żółtych czy nawet rudych, istne szaleństwo kolorów, można dostać oczopląsu… Nasza wędrówka to istny balsam dla duszy i ciała, a cuda natury na wyciągnięcie ręki i na każdym kroku. Na dodatek, aż się prosi, żeby zbierać grzyby, bo kuszą zbieraczy, których wśród nas nie brakuje… Na leśnej polanie robimy przystanek i jest czas na śniadanie na trawie. Potem znowu wracamy na główny szlak, aby dojść do parkingu u wylotu ścieżki przyrodniczej „Bobrówka”. Tutaj czekają na turystów wiaty, stoły i ławy, jest miejsce na ognisko, można dłużej popasać… Ale najpierw czeka nas 3,5 – kilometrowa trasa w kształcie pętli wokół dawnego stawu młyńskiego o nazwie „Gościniec”…

Na ścieżce przyrodniczej „Bobrówka” miejscami stąpamy po drewnianej kładce, jest wiele urokliwych punktów widokowych , w tym szumiący wodospad, i postawiono aż 14 tablic edukacyjnych. Po powrocie ze ścieżki przyszła pora na ognisko, rozkładamy na stołach nasze wiktuały i coś tam, coś tam, można jeść i pić, a nawet śpiewać, bo jest to doskonała okazja do wypróbowania klubowego śpiewnika piosenek turystycznych, opracowanego wspólnym wysiłkiem naszych wspaniałych koleżanek : Uli, Asi i Izy. O godz. 16:00 pada hasło, aby jednak wracać, bo do przejścia mamy jeszcze odcinek 5 km, aby dotrzeć do zaparkowanych samochodów. Dla niektórych osób była to jednakowoż bardzo wyczerpująca trasa… z przygodami.

W Ostrowie Lubelskim - koniec rajdu.

Krokomierz w smartfonie pokazuje, że przeszliśmy ogółem ponad 15 km, a nawet spaliliśmy prawie 1000 Kcal. per capita, ale o promilach nie wspomina i dobrze… Rajd okazał się bardzo udany, pogoda była w sam raz, żeby iść w las… Konkluzja, trzeba takie wypady kontynuować, niezależnie od sezonu turystycznego „Koliby”.








Waldemar P.


Zdjęcia: Izabella W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz