Wszystko dobre co się dobrze kończy. Nie ma lepszego miejsca do zakończenia sezonu turystycznego niż magiczne Roztocze.
11 listopada Po chyba 9 latach znowu kończymy rok turystyczny w Pizunach, wiele się tu nie zmieniło, przybył jeden domek dla 6 osób. Do godziny 11, kto miał dziś dojechać jest. Szybkie zakwaterowanie i ruszamy w trasę, ma być 12 może 14 km, a wiadomo listopad dzień krótki. Nad Tanwią lasem, teren lekko faluje, a ścieżka lekko kręci. Wychodzimy na otwarte łąki, małe zagajniki, po lewej dachy wsi Dębiny. Przecinamy asfaltową drogę Narol - Huta Złomy i po piaszczystej drodze powoli wchodzimy na wzniesienie w kierunku zachodnim. Na wzniesieniu ponad 346 m n.p.m., odsłania nam się panorama na wschód, w dole zalesiona dol. Tanwi, z prawej pasmo najwyższych górek Roztocza, to Goraje. Dalej na wschód pasmo wododziałowe między Tanwią a Sołokiją i ledwie widoczna na horyzoncie Biała Góra 353,5 m n.p.m. z elektro wiatrakami. Tu skręcamy w prawo i widokową, gruntówką jak po falach schodzimy do Krupca, to część Narola, ale obchodzimy miasto, by leśną drogą dojść do małej osady Młynki. Schowana w lesie nad Tanwią, kilka stawów dla wędkarzy i przy okazji można kupić słoik miodu. Wzdłuż rzeki idziemy do Narola na obiad do Rubina. Obiadowa przeprawa zajmuje nam prawie godzinę. Bez większych strat kończymy trasę o zmroku. A jednak było 14 km. Wieczorem zbiórka na pokazy slajdowe z tego roku.
12 listopad Po wczorajszym słonecznym dniu piątek budzi nas chłodno i niewyraźnie, to tylko mgła jak mleko. Początek tak jak wczoraj nad Tanwią i dalej przez Dębiny. Na końcu wsi wchodzimy w las, to spory kompleks leśny, jest gdzie się zapodziać, Darek pierwszy znika gdzieś w sinej dali. W drodze pod Wielki Dział oglądamy typowe dla Roztocza wywierzysko, jedno ze źródeł Tanwi. Wielki Dział obchodzimy od zachodu na południowe zbocze. Na zboczach góry mijamy kilka bunkrów, pozostałych po linii Mołotowa (1941 rok). Na skraju lasu przerwa na drugie śniadanie, a przy okazji miał być punkt widokowy na rozległy Step Dahański (miejsce po ukraińskiej wsi Dahany), mgła skróciła rozległy widok. Z nowymi siłami w drogę do Starej Huty, po wsi został tylko cmentarz greko-katolicki. Zachowało się tu kilkaset nagrobków wykonanych przez kamieniarzy z pobliskiego Bruśna, Na miejscu wsi pozostały zabudowania PGRu. Na zachód od wsi rozległe moczary, jest to główny obszar źródeł Tanwi. W 1998 roku utworzono tu rezerwat torfowiskowy o powierzchni 186 ha, liczne rośliny torfowiska przejściowego. Przechodzimy ścieżkę dydaktyczną Kobyle Jezioro, która kończy się na skraju wsi Huta Złomy. Zostaje nam droga powrotna, częściowo już znana z mglistego porannego odcinka, najpierw Jacków Ogród (daw. Icków Ogród) teraz część wsi Dębiny. Przed Pizunami, na koniec Rude Bagno, szkoda że bez słońca. Trasa wydawała się długa a wyszło lekko ponad 20 km.
13 listopada Już od rana dzień pogodowo wydaje się lepszy od wczorajszego. Przez przysiółek Pawelce idziemy do Łukawicy, jest tam tak zwana Krynica, jest to spiętrzony staw przy brzegu poniżej drogi biją dość obfite źródła Tanwi. Jak na zamówieni łapiemy sklep na kołach, jest okazja kupić co nieco i w drogę przez las do Huty Lubyckiej. W Hucie zatrzymujemy się nad kolejną krynicą i przy dużym kamiennym krzyżem z 1809 roku. Wchodzimy w las, słońce pokazuje się na dobre, las nabiera koloru. Niebieskim szlakiem dochodzimy na wzgórze Monastyrz, jest to miejsce po klasztorze Bazylianów, który istniał tu do 1806 r. Na tym terenie kilka grobów z I wojny światowej i grób zbiorowy UPA z nielegalną tablicą, poniżej miejsce po pustelni Brata Alberta Chmielowskiego. Następny cel to Diabelski Kamień, przecinamy drogę Narol-Werchrata potem lasem i pod górę przez pole na wzniesienie, gdzie znajdujemy grupę skałek. Jest czas na kolejne śniadanie i grupowe zdjęcie na Kamieniu. Czasu mało, więc wyciągamy nogi przez oświetlone dziś słońcem Stepy Dahańskie, na północy ciemna ściana Wielkiego Działu. Trzy osoby decydują się wejść na Dział. Grupa przechodzi obok szczytu i między bunkrami schodzimy do Woli Wielkiej po drodze znana nam drewniana cerkiew, od kilku lat w remoncie. Do domu już blisko, przez Brzezinki do Pizun i o zmroku jesteśmy na miejscu. Jak na zamówienie po chwili dojechał obiad i wszyscy w komplecie, ci ze szczytu też. Jak na listopadowy dzień ponad 25 km to już coś. Wieczorem jak by było mało ognisko na otwartym powietrzu, ale pod dachem.
14 listopada Niedziela słoneczna i ciepła. Po 9 godzinie wychodzimy przejść się po najbliższej okolicy. W Kijasówce jest samotny kościół, miejscowość zniknęła w sowieckich czasach, teraz parafia Łukawica. Przez Majdan ze słońcem w plecy idziemy na punkt widokowy gdzie zbiega się kilka dróg. Przez to miejsce przechodzi granica między Lubelszczyzną a Podkarpaciem, widok jest rozległy na północ i południe, prawie górsko widać tu Goraje. Wracamy do Pizun i czas wracać, sezonu turystycznego kres…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz